13/2025 Andrzej Świetlik


Około trzech lat temu odwiedzałem Studio Huśtawkę, mieszczące się w dawnych zakładach „Świt” w Warszawie, miejscu, gdzie kiedyś produkowano kosmetyki, a dziś powstają kadry z duszą. Wychodząc, zobaczyłem przy jednej z hal czarne BMW. Eleganckie, czyste, wypolerowane jak nowy obiektyw.

A obok człowiek, ale czyżby bezdomny?.

Na sobie miał wyblakłą, ortalionową kurtkę i koszulę, która przeżyła niejedno. Włosy lekko w nieładzie, zarost niedopieszczony, całość sprawiała wrażenie, że ostatnie spotkanie z lustrem było raczej przypadkowe.

I wtedy, nie pytajcie czemu, przypomniała mi się historia ojca Rydzyka o luksusowych samochodach podarowanych przez bezdomnego.
No i w głowie kliknęło: „Może to właśnie ten?” Zaintrygowany, podszedłem. Przedstawiłem się jako fotograf i zapytałem, czy mogę zrobić mu portret. Spojrzał na mnie z powątpiewaniem. Może przez to, że byłem w dresie. Cóż,  nie zawsze sięgam po marynarkę, gdy noszę statyw.

Chcąc wzbudzić trochę więcej zaufania, wyciągnąłem mój aparat średnioformatowy, piękny klasyk.
On popatrzył na niego, potem na mnie i powiedział:
- Co to za złom?
I dodał:
- Dobra, możesz zrobić zdjęcie. Ale ja też ci zrobię.

Okazało się, że to również fotograf. Taki, co nie musi mieć legendarnego logotypu na klacie, by złapać dobry kadr. Zrobiliśmy sobie nawzajem zdjęcia. Bez ocen, bez gadania. Spojrzenia wystarczyły.

I każdy poszedł w swoją stronę.

A ja zostałem z morałem:  Dobrego fotografa poznaje się po zdjęciach, nie po koszuli.


 














No comments:

Post a Comment

Wszelkie niecenzuralne komentarze będą usuwane.